Inspirujące rozmowy: Niebo spadających gwiazd – Paweł

„Przede mną wstęga Wisły, nade mną niebo spadających gwiazd, za mną głos dzwonów niedalekiej bazyliki, a we mnie cisza nocy […]”     – rozmowa z Pawłem Soroką o działalności społecznej, twórcach kultury  i spełnianiu marzeń.

 

Paweł Soroka jest nauczycielem akademickim, dziennikarzem, politologiem, działaczem gospodarczym i współzałożycielem Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Warszawie, oraz inicjatorem powstania czterdziestu dziewięciu ogniw terenowych RSTK w całej Polsce.

Joanna: Paweł, masz na swoim koncie wiele ekstremalnych przygód: lot myśliwcem ponaddźwiękowym, rejs okrętem podwodnym, skok ze spadochronem w tandemie, lot motolotnią czy jazdę bolidem na torze wyścigowym.  Jesteś miłośnikiem kolei, przejechałeś  w lokomotywie obok maszynisty setki kilometrów, prezesujesz Radzie Krajowej RSTK, piszesz wiersze.  Co tak naprawdę jest twoją pasją?
Paweł Soroka: Przede wszystkim realizuję się w pracy społecznej. Przez całe życie działałem na rzecz kultury. Jestem jednym z założycieli Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Warszawie, czterdzieści lat temu. Pomagałem też zakładać większość ogniw terenowych i zakładowych RSTK, z którymi potem współpracowałem przez wiele lat.  Były takie czasy, kiedy stowarzyszenia działały w każdym ówczesnym województwie. Udzielam się także w federacji, czyli Radzie Krajowej Robotniczych Stowarzyszeń Twórców Kultury, piastuję funkcję prezesa i wspieram pracę tych posiadających osobowość prawną ogniw, które do naszej federacji przystąpiły i do dzisiaj przetrwały. Nie wyobrażam sobie życia bez ludzi, uwielbiam spotkania, dyskusje, a nawet spory, byle konstruktywne i ponad podziałami.

J.: Jesteś intelektualistą, skąd pomysł na zachęcanie robotników do tworzenia kultury.
P. S.: Jako student działałem w organizacjach propagujących twórczość kulturalną wśród żaków. Byłem przewodniczącym Studenckiego Centrum Literackiego „Gremium”. Nawiązaliśmy współpracę z Warszawskim Robotniczym Klubem Literackim, a ponieważ pochodzę z rodziny robotniczej, wiec dobrze znałem to środowisko. To był czas, kiedy naród zaczął walczyć o swoje prawa. Dla naszej działalności przełomowym momentem były strajki 1980 roku i podpisanie porozumień sierpniowych. Oczywiście wymiar tamtych zdarzeń jest o wiele szerszy, nie mniej jednak robotnicy uwierzyli w siebie i zaczęli realizować się w różnych dziedzinach. Powstało Warszawskie RSTK, którego pierwszym prezesem został Michał Krajewski (na kanwie jego życiorysu powstał scenariusz do filmu „Człowiek z marmuru”). Stowarzyszenie uzyskało osobowość prawną i wydawało dwutygodnik „Twórczość robotników”, a ja byłem w nim zastępcą redaktora naczelnego.
Do wprowadzenia stanu wojennego, udało się – na wzór warszawskiego – założyć sześć stowarzyszeń w terenie i wydać jeden (tzw. zerowy) numer gazety. Niestety z wydaniem numeru pierwszego, musieliśmy poczekać do zakończenia stanu wojennego.

Samotność refleksji

Sam na sam z ciszą
coraz bardziej samotny
nad jeziorem
którego toń milczy bezwietrznie

wracam pamięcią
do złoto jesiennej miłości
która szybko zgasła

w zakamarkach wieczoru
gdy chmury tak nisko wiszą
oczekuję na inne jutro

mniej samotne i smutne
rozmową z Tobą wzbogacone

 

J.: To musiała być bardzo trudna praca. Z jednej strony pogłębiający się kryzys gospodarczy, z drugiej władza patrząca Wam na ręce. Jak to możliwe, że w każdym województwie udało się zebrać grupę zapaleńców, którzy mieli odwagę poprzez sztukę wyrażać swoje poglądy?

P. S.: Mało tego, w poszczególnych województwach powstawały koła terenowe, a nawet zakładowe. Ludzie pragnęli wolności, w każdym możliwym przejawie, a kultura otwierała nowe możliwości, dzięki niej czuli się lepsi, ale to prawda, że władze bacznie przyglądały się naszym poczynaniom. Bezpieka wyśledziła, że niektórzy działacze RSTK – ów należą do Solidarności i inwigilowała nasz ruch społeczno-kulturalny. Po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej zwróciliśmy się o dostęp do akt Służby Bezpieczeństwa nas dotyczących. Zachowało się 5 pękatych teczek. Dla przykładu w 1984 r. pod wpływem SB odmówiono nam zarejestrowania Federacji Robotniczych Stowarzyszeń Twórców Kultury, jako organizacji niepewnej politycznie.

J.: Dzisiaj trudno sobie coś takiego wyobrazić. Podziwiam Waszą determinację. A co z cenzurą? Mieliście problemy z publikowaniem tekstów?
P.S.: Najlepiej było to widać przy redagowaniu naszego dwutygodnika „Twórczość Robotników”. Przed wydrukowaniem kolejnych numerów cenzura dość często ingerowała, zwłaszcza w teksty publicystyczne pisane przez pracowników z różnych zakładów pracy.

J.: Pomimo przejściowych trudności dopięliście swego i w końcu Rada Krajowa RSTK powstała.
P.S.: Musieliśmy czekać na to pięć lat, ale nie traciliśmy czasu. Władze, żeby jakoś usprawiedliwić swoją decyzję, powołały zespół RSTK przy Narodowej Radzie Kultury. Dzięki temu nasze posiedzenia odbywały się w Zamku Królewskim w Warszawie.  Rada Krajowa RSTK została zarejestrowana dopiero w roku 1988, kiedy u schyłku socjalizmu zliberalizowano prawo o stowarzyszeniach i podlegały one rejestracji przez sądy, a nie przez wydziały spraw wewnętrznych. A już kilka miesięcy później odbył się I Zjazd Delegatów, na który przyjechało z całego kraju ponad dwieście osób.

J.: Co działo się po upadku socjalizmu, lepiej Wam się wiodło?
P.S. Po 1989 roku wszystko się zmieniło. Robotnicy przestali być wiodącą siłą społeczną, likwidowano zakłady pracy, zakładowe domy kultury. Ja też straciłem etat w redakcji „Twórczość Robotników”, która została zlikwidowana. Musieliśmy dostosować się do nowej rzeczywistości i radzić sobie, a różnie nam się wiodło.  Skończyło się dofinansowanie, wszystkie koszty trzeba było pokrywać z własnej kieszeni. Część naszych stowarzyszeń nie przetrwało tej próby.

Zagubienie

Czeluść nieba wszechogarniająca
w milczeniu nocy
pogubiłem się w niej
zupełnie
zabłądziłem
zapomniałem o dniu
i wieczorze
czy odnajdę świt?

J.: Czasopismo „Twórczość Robotników” było dwutygodnikiem wydawanym w 10-cio tysięcznym nakładzie. Jego likwidacja dla ruchu RSTK była z pewnością ogromną stratą.  Obecnie wydawane jest pismo społeczno – kulturalne „Własnym głosem”. Czyżby i ta inicjatywa była Twoim pomysłem?
P.S.: To była wspólna inicjatywa Zarządu Rady Krajowej RSTK. Mieliśmy świadomość jak ważne jest dalsze istnienie i wydawanie pisma prezentującego działalność i twórcze dokonania naszego ruchu. „Własnym Głosem” było jednodniówką wydawaną nieregularnie przez Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Łodzi, które przekazało nam prawo do tego tytułu. Początkowo „Własnym Głosem” było miesięcznikiem o objętości 16 stron w wersji czarno-białej. Teraz jest znacznie grubszym kwartalnikiem wydawanym w kolorze. Oprócz wersji papierowej ukazuje się w Internecie w wersji elektronicznej 

J.: W tej chwili istnieje dwadzieścia jeden Stowarzyszeń Twórców Kultury. Warszawskie obchodziło niedawno czterdziestolecie działalności, przemyskie trzydziestopięciolecie.  To wspaniałe osiągnięcia. Trudno chyba policzyć ilu przez te wszystkie lata ludzi przewinęło się przez Wasze stowarzyszenia, ile odbyło się imprez kulturalnych, ile wydano publikacji.
P.S.: Niektóre Stowarzyszenia pozbyły się słowa robotnicze z nazwy, zastępując ją słowem regionalne. Różna jest też aktywność poszczególnych stowarzyszeń.  Najważniejsze, że idea tworzenia kultury w środowiskach lokalnych, wśród osób niezwiązanych zawodowo ze sztuką, wciąż trwa.  Do stowarzyszenia może przyjść każdy, kto w jakikolwiek sposób chce wyrazić siebie poprzez wybraną dziedzinę twórczości. Jest to organizacja dla amatorów, nie weryfikujemy wartości artystycznej tej twórczości, chociaż wielu naszych członków odnosi sukcesy, na skalę profesjonalną. W latach osiemdziesiątych przy niektórych RSTK działały sekcje kultury pracy, z których na początku lat dziewięćdziesiątych powstało – jako społeczna organizacja opiniotwórcza i opiniodawcza – Polskie Lobby Przemysłowe, którego do dziś jestem koordynatorem.

J.: Dla RSTK – ów poświęciłeś kawał swojego życia, mnóstwo energii, a i pewnie prywatnych pieniędzy.   Co zyskałeś w zamian?
P.S.: Jako animator kultury, nawiązywałem kontakt z twórcami niezrzeszonymi w całym kraju, co wiązało się z podróżami do różnych miast. Dzięki temu poznawałem i zwiedzałem ciekawe miejsca. Polska jest pięknym krajem, nie wyobrażam sobie życia poza nią. Tak jak już wspomniałem, bardzo cenię sobie możliwość kontaktów z ludźmi, zakładając a potem odwiedzając poszczególne stowarzyszenia poznawałem ludzi utalentowanych, zaangażowanych w pracę społeczną i chętnych do współpracy. Te kontakty podtrzymywane przez lata procentują; teraz wszędzie mam znajomych, a w jednym ze stowarzyszeń poznałem moją żonę.

J.: Gratulacje. Widać, że organizacja odwdzięcza Ci się za wieloletnią troskę. A co z innymi Twoimi pasjami?
P.S.: Bardzo ważne miejsce moim życiu zajmuje poezja. Piszę od czasów licealnych, debiutowałem w 1976 roku, do tej pory wydałem pięć tomików i dwa arkusze poetyckie.  To właśnie dzięki mojej twórczości miałem styczność z osobami zaangażowanymi w działalność kulturalną. Wtedy rodziły się pierwsze pomysły, które potem realizowałem.

J.: Jesteś wykładowcą akademickim, lubisz swoją pracę?
P.S.: Oczywiście, mam dobry kontakt ze studentami, poza tym muszę nieustannie poszerzać swoją wiedzę, co przyznaję, przynosi mi dużą satysfakcję. Wykładałem dotąd dwadzieścia pięć przedmiotów, byłem promotorem ponad czterystu prac licencjackich i magisterskich oraz pięciu obronionych prac doktorskich.

J.: Niesamowite! Kiedy na to wszystko masz czas?
P.S.: Niestety z niektórych zajęć musiałem zrezygnować, ale jeśli czegoś bardzo chciałem, konsekwentnie dążyłem do celu. Na przykład od dziecka chciałem być maszynistą i przyszedł taki moment w moim życiu, kiedy mogłem usiąść w kabinie obok maszynisty; przejechałem około 1/3 linii kolejowych w Polsce, a raz także na trasie do Berlina. To wspaniałe uczucie, kiedy marzenia się spełniają. Lubię też jazdę pociągiem, jako pasażer, pewnie dlatego tak chętnie jeździłem do różnych stowarzyszeń – w niektórych bywałem kilkadziesiąt razy.

J.: Twoimi zainteresowaniami można obdzielić kilka osób, a i tak każda z nich miałaby ręce pełne roboty. Serdecznie dziękuję Ci za rozmowę. Życzę Tobie i nam wszystkim, żeby idea ruchu RSTK nigdy się nie zdewaluowała, a stowarzyszenia były kuźniami wielkich talentów. Wszystkiego dobrego.
P.S.: Również dziękuję.