Inspirujące rozmowy: „Mam potrzebę mówienia o rzeczach ważnych”. – Wiesław

„Zależy mi na tym, żeby czytający dowiedział się czegoś ciekawego i wartościowego o naszych stronach”. – Rozmowa z Wiesławem Hopem o literaturze, historii i miłości do  rodzinnych stron.

 

Wiesław Hop jest autorem sześciu powieści i ponad osiemdziesięciu opowiadań. Należy do Związku Literatów Polskich oddział w Rzeszowie oraz do Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Przemyślu. Ma na swoim koncie  wiele nagród w konkursach prozatorskich. Za książkę „Długa noc” otrzymał Nagrodę Literacką „Złote Pióro”, a za całokształt pracy twórczej odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” przyznaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej.

Joanna: Masz wspaniały dorobek literacki i cieszysz się uznaniem czytelników.  Jak to się stało, że zacząłeś pisać? 
Wiesław Hop: Zamiłowaniem do czytania i pisania zaraził mnie mój starszy brat Ryszard Hop, który jest autorem kilku powieści sensacyjnych. Idąc za jego przykładem i ja postanowiłem spróbować swoich sił. Zacząłem od opowiadań i okazało się, że całkiem nieźle mi idzie, bo nadawały się do opublikowania w prasie ogólnopolskiej i lokalnej, a potem w zagranicznej (głównie polonijnej). Natomiast powieści zacząłem pisać, dopiero kiedy przeszedłem na emeryturę.

J.: Dlaczego piszesz i co chcesz przekazać za pomocą swoich tekstów?
W.H.: Pisanie sprawia mi przyjemność, dodatkowo czuję potrzebę, mówienia o rzeczach ważnych. Ktoś musi. Akcję moich powieści umieszczam w rejonie Przemyśla, Pogórza Przemyskiego, Bieszczad. Czasami przenoszę ją do większych miejscowości typu Warszawa, ale to są epizodyczne sprawy. Kiedy czytam książkę polskiego autora, chcę czuć tę polskość, poznawać kraj czy region i podobnie, kiedy piszę zależy mi na tym, żeby czytający dowiedział się czegoś ciekawego i wartościowego o naszych stronach.

J: Mieszkasz u wrót Bieszczadów, w otoczeniu malowniczych wzgórz i lasów.  To piękno natury często znajduje odbicie w twoich tekstach, podobnie jak sytuacje z życia otaczających Cię ludzi. Powiedz trochę więcej o wpływie otoczenia na twoje pisanie.
W.H.:  Każdy z nas nasiąka środowiskiem, w którym mieszka –  tradycją, kulturą. Zawsze interesowałem się zdarzeniami, jakie miały u nas miejsce w czasie wojny, jak i później w trakcie walk z bandami UPA. Znam je choćby z przekazów dziadka, a także z opowieści bardzo wielu innych ludzi. Z kolei moja babcia od ósmego roku życia służyła we dworze, dzięki niej wiem, jak wyglądało życie w przedwojennej wsi. Mam też własne wspomnienia z dzieciństwa, czy z czasów, kiedy pracowałem zawodowo. Staram się je wplatać w swoje teksty, żeby przekazać młodym, jak było naprawdę.

J.: Książki pisane na podstawie faktów budzą duże zainteresowanie, zwłaszcza że tematy, które poruszasz, wciąż są żywe i bolesne. W jakim stopniu wykorzystujesz relacje świadków, a w jakim  posługujesz się fantazją przy budowaniu fabuły.
W.H.: Zależy kiedy. Na przykład książka „Przed wyrokiem” powstała na podstawie życiorysu byłego milicjanta, który pracował po wojnie na naszych terenach. Z jego opowieści zbudowałem szkielet tej historii, natomiast realia powojenne terenów, na których mieszkam, znam właśnie z przekazu moich bliskich. Bez zrozumienia tła historycznego i okoliczności różnych wydarzeń, książka nie miałaby tej głębi. Przy powieściach współczesnych jest więcej miejsca dla wyobraźni.

J.: Wiem, że niedawno ukończyłeś kolejną powieść. Możesz trochę o niej opowiedzieć?
W.H.:  Książka jest osadzona w czasach powojennych, oczywiście na naszych terenach. Tematycznie będzie nawiązywała do „Przed wyrokiem”. Na początku umieściłem fragment wiersza Boba Dylana: „Nie pójdę do piachu gdy ktoś powie, czas umierać brachu, nie dam się uśpić śmierci słowom, pójdę do grobu z podniesioną głową” i te słowa są najtrafniejszą zapowiedzią zdarzeń, jakie opisuję. Myślę, że to będzie moja najlepsza i najważniejsza książka. Docelowo ma się składać z trzech tomów, na razie szukam wydawcy pierwszej części.

J.: A propos wydawcy. W Polsce wydaje się rocznie ponad trzy tysiące tytułów. Jak uważasz, trudno znaleźć wydawcę?
W.H.: Niestety trudno. U nas wydaje się wszystko, co zdobywa uznanie na zachodzie, podczas kiedy inne kraje preferują przede wszystkim swoich autorów, a jeśli wydają innych, szukają naprawdę dobrych książek. Naszym pisarzom ciężko się przebić, zwłaszcza jeśli porusza się trudne tematy. Najlepiej by było mieć własne wydawnictwo, tak jak niektórzy pisarze, ale to nie jest realne.

Wręczenie odznaki honorowej „Zasłużony dla Kultury Polskiej” podczas uroczystości związanej z jubileuszem trzydziestopięciolecia działalności Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury
Fot. Zdzisław Czernecki

J.: Tworzysz też „lżejsze” teksty. Jako policjant byłeś z pewnością świadkiem wielu sytuacji nadających się do stworzenia fabuły kryminału.
W.H.: Pierwsza książka, którą napisałem: „Spacer ze śmiercią” to rzeczywiście był kryminał policyjny z akcją osadzoną w Przemyślu. Z kolei „Przed wyrokiem” na początku była wydana, jako powieść historyczno-obyczajowa, dopiero przy wznowieniach jako kryminał. Wydawnictwo mogło pozwolić sobie na taki zabieg, bo poza historycznym są w niej wątki kryminalno-sensacyjne, a obecnie książki akcji lepiej się sprzedają.  Ja przede wszystkim, staram się, by w każdej książce znalazła się jakaś głębsza historia.

J.: Która opinia czytelnika sprawiła Ci największą przyjemność?
W.H.: Jeden z czytelników powiedział, że do tego stopnia nie mógł się oderwać od „Przed wyrokiem”, że wziął sobie wolne w pracy, żeby spokojnie skończyć czytanie.  Jeśli chodzi o tę książkę często słyszę, że czyta się ją jednym tchem. Ktoś inny powiedział, że należy mi się nagroda Nobla (śmiech).  Są też oczywiście opinie krytyczne. Uważam, że każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, jednak najbardziej przykra jest taka sytuacja, kiedy osoba krytykująca wypowiada się na temat książki, której nie przeczytała.

J.: Czy masz jakieś miejsce, w którym szczególnie dobrze Ci się pisze, porę dnia albo  inne zwyczaje, wspierające Twoją pracę?
W.H. Zaczynam wczesnym rankiem i pracuję dwie, trzy godziny. Piszę piórem w zeszycie, dopiero kiedy tekst jest gotowy, przepisuję wszystko na komputerze. W ten sposób najlepiej mi idzie praca. Mam pokój, który przeznaczyłem na gabinet, a czasem idę do lasu. Zdarza się że przychodzą do mnie jelenie, sarny albo inne zwierzęta i zaglądają, co ja tam robię.

J.: Gdybyś mógł umówić się na kawę z dowolnym pisarzem, kto by to był?
W.H.: Na pierwszym miejscu wybrałbym Mario Puzo, który opisuje środowisko mafijne w Ameryce. Najlepszy jest „Ojciec Chrzestny” chociaż jego wcześniejsze powieści też przypadły mi do gustu.  Chętnie wypiłbym kawę z Hemingwayem, ale i naszych pisarzy też bardzo cenię, na przykład Sienkiewicza.  Jeśli chodzi o prozę współczesną to z pewnością Wiesław Myśliwiecki oraz nieżyjący już Tadeusz Nowak, który pisał powieści i inne utwory tematycznie związane z polską wsią. Dzięki ich powieściom sam się rozwijam i uczę. Jeśli mam dobrą książkę, celowo czytam powoli, żeby się za szybko nie skończyła.

Fot. Zdzisław Czernecki

J.: A Twoje poza pisarskie pasje?
W.H.: Dużo satysfakcji sprawiała mi moja praca w policji, chociaż czasem było ciężko i trzeba było stanąć na wysokości zadania.   Z kolei, kiedy pracowałem jako nauczyciel, miałem poczucie, że robię coś pożytecznego i szlachetnego.  Jeśli chodzi o pasje pozazawodowe, od młodości interesowałem się piłką nożną, nawet grałem w klubie, poza tym razem z żoną lubimy wycieczki rowerowe.  Nieraz się zdarza, że przyjeżdżamy wiele kilometrów nawet do osiemdziesięciu w jednym dniu. Mamy ogródek, a w wolnych chwilach lubimy posłuchać muzyki albo wybrać się na potańcówkę.

J.: Na koniec powiedź coś proszę na zachętę dla tych, którzy nie mają odwagi realizować swoich pasji.
W. H.: Warto robić coś dla własnej przyjemności, dla swoich najbliższych czy dla środowiska, w którym się żyje. Część ludzi nie ma odwagi przyznać się do swojej pasji i rzeczywiście w najbliższym otoczeniu, trudno jest zdobyć uznanie, ale nie o to chodzi, żeby osiągać nie wiadomo jakie cele, tylko żeby mieć satysfakcję. Można czas spędzić pod budką z piwem, a można stworzyć coś ciekawego. Nigdy nie wiadomo jak to, co robimy wpłynie na innych. Może być tak, że za jakiś czas, dzieci albo wnuki docenią nasze osiągnięcia, a może dzięki nam, będą realizować swoje pasje. Oczywiście krytyka jest nieunikniona, ale do tego można się przyzwyczaić.

J.: Serdecznie dziękuję za rozmowę, życzę nieustającej weny i zainteresowania wydawców.
W.H.: Dziękuję.

Fot. Zdzisław Czernecki