Zdobycie Śmieciowej Góry

Siemanko! Cieszę się że tu jesteś! Przeczytaj fragment powieści „WAKACJE Z BESTIĄ”, weź udział razem z Mateuszem, Olivierem i Mikołajem w zdobyciu Śmieciowej Góry i daj znać czy masz ochotę dowiedzieć się, co było dalej. 

TUTAJ   dowiesz się jak  poznali się bohaterowie powieści.

 

Brygada Specjalna stanęła u podnóża Śmieciowej Góry i zaczęła oględziny. Pordzewiałe elementy metalowych urządzeń, plastikowe butelki, puszki, potłuczone szkło i mnóstwo opakowań po rozmaitych produktach potwierdziły przypuszczenia poszukiwaczy, że nielegalne wysypisko istnieje od dawna.
Zdjęcia nie oddawały całego potencjału zaplecza ulicy Niezwykłej. Dopiero kiedy weszło się pomiędzy nigdy niekoszone trawy i zarośnięte gęstymi krzewami ostępy, można było zrozumieć, jakie to miejsce daje możliwości, komuś, kto chciałby się ukryć.

Już niedługo rusza projekt „KUDŁATY POCZĄTEK” – seria opowiadań o losach bezpańskiego psiaka, którym byłem przez znaczną część życia. To jak, chcesz mnie lepiej poznać? W takim razie ZAOBSERWUJ moje konto, żeby niczego nie przegapić.

Mati dał znak do wymarszu. Omijając niebezpieczne przedmioty, zwiadowcy wdrapali się do połowy zbocza i przystanęli. Im byli wyżej, tym mieli mniej odwagi. Nagle rozległ się łomot. Ktoś uderzył z całą mocą ciężkim przedmiotem w twardą powierzchnię, aż zadudniło. Chłopcy zamarli. Wsłuchując się w pełną napięcia ciszę, jaka zawisła nad urwiskiem, nie byli w stanie się ruszyć. Ten bezruch przerwało kolejne uderzenie, które wybrzmiało jeszcze głośniej. Padli na ziemię doszczętnie sparaliżowani strachem, a odgłosy powtarzały się raz za razem, ustając na chwilę, by za moment odezwać się ponownie. I wszystko wskazywało na to, że dochodzą z podwórka, które było celem ich eskapady.
Pierwszy otrząsnął się Mati. Dał znak chłopakom, żeby ukryli się w zaroślach, a sam przylgnął do pnia niewielkiego drzewka, wyciągnął telefon i napisał do Karoliny:

MATI: „Co tam?”
KAROLINA: „Spoks”
MATI: „Kto jest na podwórzu?”
KAROLINA: „Nikt”
MATI: „Jesteś pewna?”
KAROLINA: „Tak, właśnie zaglądamy przez szparę w ogrodzeniu :)”

– Echo przynosi odgłosy z innego miejsca – powiedział dowódca, dając znak do dalszej wędrówki.
Łomotanie ucichło tak nagle, jak się zaczęło. Niemal w tym samym momencie obok zwiadowców podskakując i turlając się po zboczu, przeleciała opona samochodowa, po czym spoczęła w dorodnej kępie pokrzyw, na dnie wąwozu. Chłopcy z przerażeniem odprowadzili wzrokiem wyrzucony przedmiot. Jednak na podwórzu ktoś był! Ktoś, kto już po kilku sekundach pozbył się drugiej opony, a następnie trzeciej. Jako że samochód posiada cztery koła, było jasne, że za moment poleci także czwarta, jednak nic takiego się nie stało.
Zwiadowcy powłazili między krzaki, żeby nie wystawiać się na widok, człowieka, który w tak bezczelny sposób porządkował podwórze i czekali. Tyle że człowiek najwyraźniej zrobił sobie przerwę w zanieczyszczaniu środowiska i nie było wiadomo, kiedy zamierza dokończyć, to co zaczął.

– Nogi mi ścierpły – narzekał Oli, kuląc się pod jakimś kłującym krzewem.
– Mnie też – syknął Mikołaj.
– Ciii! – Mati próbował zidentyfikować niewyraźne dźwięki, docierające do nich od góry i zastanawiał się, dlaczego dziewczyny nie dały znać, że coś jest nie halo.

Czyżby popełnił błąd, prowadzać patrol na tak ważną akcję nie sprawdziwszy, czy w rzekomo niezamieszkanym domu, rzeczywiście nikogo nie ma? Jeśli tak, musi doprowadzić przedsięwzięcie do końca, żeby nie stracić zaufania Poszukiwaczy, a to będzie wymagało poświęcenia.

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Józka bohatera książki “Na obydowskich łąkach”

– Wycofajmy się? – Oli w końcu musiał rozprostować nogi.
– No co ty?! Taka okazja drugi raz się nie trafi. Mamy szansę odkryć, kto tam jest. Nie wiem, czy zamieszanie na górze, ma coś wspólnego z Bestią, ale przynajmniej będziemy wiedzieć, co się dzieje. Zostańcie tu, a ja idę się rozejrzeć.
Mati przemykał od drzewa do drzewa, od krzaczka do krzaczka, aż podszedł pod wierzchołek wzniesienia, gdzie położył się na brzuchu i chowając głowę pod liśćmi jakiegoś zielska, zajrzał na podwórko. Poza boczną ścianą budynku gospodarczego i wysoką trawą niewiele widział.
Właśnie zamierzał unieść się na łokciach, żeby poszerzyć sobie pole widzenia, kiedy tuż przed jego nosem pojawiły się ogromne buciory. Stało się to niespodziewanie i było tak nierealne, że chłopak miał wątpliwości czy widzi je naprawdę. Wpatrywał się w stojące tuż przy jego nosie trzewiki, dopóki ich właściciel nie zabrał swoich wielkich i ubłoconych kamaszy w inne miejsce.

Tymczasem pozostali poszukiwacze, zostali zaskoczeni lotem czwartej opony. Oli rzucił się na ziemię, a Mikołaj zanurkował w gęste chaszcze.
– Nie mogę stąd wyjść. Pomóż mi – piszczał, szamocząc się w zaroślach.
Oli podał mu rękę i z niemałym trudem pomógł wyjść.
– Kurczę! Masz pełno bąbli na twarzy. Chyba cię coś pogryzło.
– To pokrzywy. – Mikołaj otrzepał się z rosy i ziemi. – Piecze jak diabli.
– Padnij i za mną – syknął na nich Mati, wycofując się na czworaka.
Pozostali zwiadowcy poszli w jego ślady.

 I jak?  Fajna przygoda?  Tutaj konieczne daj znać autorce, czy chcesz wiedzieć co było dalej?

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Nutkę – kota, który został wyrzucony na śmietnik

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Józka bohatera książki “Na obydowskich łąkach”