„Wakacje z Bestią”- jak poznałem Oliviera

Hej! Cieszę się, że jesteś! Przeczytaj fragment powieści „WAKACJE Z BESTIĄ”, sprawdź  jak poznałem się z Olim i daj znać czy masz ochotę dowiedzieć się, co było dalej. A może chcesz wiedzieć, co się ze mną działo, zanim znalazłem się na kartach powieści? Już niedługo rusza projekt „KUDŁATY POCZĄTEK” – seria opowiadań o losach bezpańskiego psiaka, którym byłem przez znaczną część życia.  To jak, chcesz mnie lepiej poznać? W takim razie ZAOBSERWUJ moje konto, żeby niczego nie przegapić.

Olivier siedział na rozgrzanych słońcem schodach i czekał na kolegów. Wiatr przynosił zapach skoszonej trawy, a on delektował się popołudniem, wolnym od zadań domowych. Na terenie szkoły nikogo już nie było. Ostatnią osobą, która wyszła bocznym wyjściem, łypiąc podejrzliwie na piłkę, którą chłopak trzymał na kolanach, był woźny – pan Krzysiek.

Konflikt pomiędzy pracownikami szkoły a dzieciakami, które po lekcjach spędzały czas na boisku, w ostatnich dniach stracił na intensywności. Co prawda obie panie sprzątające zgodnie twierdziły, że młodzież w dalszym ciągu zaśmieca dziedziniec, a pan woźny wciąż się martwił, że zabłąkana piłka w końcu wybije szybę, jednak wszyscy żyli już wakacjami i nikt nie miał siły na jałowe spory.

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Józka bohatera książki “Na obydowskich łąkach”

Koledzy się spóźniali albo – co było bardziej prawdopodobne – Oli przyszedł za szybko. Taką już miał naturę, że wszędzie był przed czasem. Z nudów zaczął bawić się piłką; chwilę kozłował, potem, kręcił ją na palcu wskazującym, a w końcu zabrał się do „kapek”. Podbijał piłkę stopą, kolanem, głową i żałował, że nikt nie widzi jego wyczynów, bo wyjątkowo dobrze mu szło. W końcu jednak piłka ześliznęła się i poleciała w zarośla opodal śmietnika.

Oli podbiegł, schylił się i zamarł z głową zawieszoną na wysokości wielkiego pyska, wyłaniającego się spomiędzy zarośli otaczających zaplecze gospodarcze. Spotkanie było zaskakujące i nieprawdopodobne. Chłopak przez chwilę miał wrażenie, że śni. Potem przerażenie lodowatą falą zalało jego ciało, lecz nadal nie mógł się ruszyć. Tymczasem stworzenie wpatrywało się w niego czarnymi ślepiami, prześwitującymi spomiędzy kosmyków przerośniętej sierści. Z uchylonego pyska wyłaniały się zęby i różowy, lekko falujący jęzor, a z gardła wydobywał chrapliwy oddech.

Hej, co tam robisz? – Głos Mikołaja, rozdarł ciszę.

Wyrwany z odrętwienia chłopak, odskoczył od niebezpiecznego miejsca i dał znak koledze żeby, się nie zbliżał, lecz kiedy wskazał na gęstwinę, w której miało czaić się niebezpieczeństwo, po psie nie było śladu.

Mówię ci, w życiu nie widziałem takiego psa! Na jego grzbiecie można by usiąść jak na koniu, a łeb miał taki. – Oli rozstawił ręce na pół metra, żeby dokładnie zobrazować koledze, co widział.

Szczęście, że cię nie ugryzł.

Szczęście, że mnie nie zjadł!

Mam nadzieję, że więcej tu nie przyjdzie, bo inaczej trzeba będzie zgłosić to panu Krzyśkowi, a wtedy załatają dziurę w ogrodzeniu i będzie kicha z piłką przez całe wakacje.

No raczej – przyznał Oli.

Taki duży pies na pewno był niebezpieczny. Mógł na przykład być wściekły, a nawet jeśli nie z pewnością mógłby kogoś ugryźć. Z drugiej strony groźny pies nie wypłoszyłby się tak szybko. Oliwier nie przestał o nim myśleć ani tego dnia, ani następnego. I za każdym razem kiedy przychodził na boisko, spoglądał w tamto miejsce, gdzie po raz pierwszy zobaczył kosmatą łepetynę. Nie wiedział czy bardziej obawia się, że znowu ją zobaczy, czy tego, że nie ujrzy jej nigdy więcej.

Wtedy jeszcze nie przeczuwał, że właściciel tej wielkiej głowy, stanie się jego obsesją. Nie wiedział też, że jeśli spełni się jedno, nawet takie niewyobrażalnie trudne do zrealizowania marzenie, natychmiast pojawiają się następne.

 I jak? Ciekawi Cię co było dalej? Tutaj konieczne daj znać autorce, co myślisz o Kudłatym

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Nutkę – kota, który został wyrzucony na śmietnik

Zajrzyj tutaj, żeby poznać Józka bohatera książki “Na obydowskich łąkach”